sobota, 26 grudnia 2015

ciało. piękno. wolność. życie.

Dzisiaj jest dzień, w którym moi bliscy robią dla mnie wyjątkowe rzeczy, ale i ja ten dzień traktuję jako doskonały moment na obdarowywanie siebie. Bo kiedy mogę to robić tak bezkarnie, jak nie w swoje urodziny? ;) I właśnie one były dla mnie takim pretekstem do zorganizowania wyjątkowej sesji, jakich zazwyczaj nie pokazuję na blogu. Bardzo kobiecej, takiej mojej. 

Chodziło mi po głowie zrobienie czegoś intymnego, osobistego. 

Takie zdjęcia można zrobić z kimś, kto patrzy na kobietę wyjątkowym okiem. Kimś, kto potrafi dostrzec piękno w niedoskonałościach i z prostych, wręcz pierwotnych emocji, wydobyć wyjątkowość. Dlatego zdecydowałam się na zdjęcia z Anną Sychowicz, która bardzo prężnie w ostatnich latach rozwija się jako fotograf. Jej prace były publikowane min. na takich portalach, jak Vogue, Dark Beauty Magazine, czy też Tattoofest. Ania patrzy na kobiece piękno w sposób niestandardowy, mogę wręcz powiedzieć, że fascynuje ją inność, nieoczywistość, odkrywa emocje swoich modelek i myślę, że również wywołuje je w osobach, które oglądają jej zdjęcia. Więc kto inny mógłby lepiej pokazać piękno kobiecego ciała, które nie mieści się w klasycznym kanonie naszej kultury.  

Długo się zastanawiałam, czy w ogóle publikować te zdjęcia na blogu. 

Odbiegają od moich dotychczasowych sesji i opowiadają zupełnie inną historię. Kiedy moi bliscy zapytali mnie, co chciałam wyrazić przez te zdjęcia, bez zastanowienia odpowiedziałam, że chciałam pokazać piękno kobiety przełamując stereotypowy obraz ideału. Myślę, że warto nieść przy okazji swoich działań wartościowe treści, które zwrócą uwagę na niektóre tematy.Ja przy okazji opublikowania tych zdjęć, chcę poruszyć ważny temat akceptacji. Ma ona swój początek w nas samych, ale też zależy od otoczenia, w jakim dorastamy i kształtujemy swoje poczucie wartości. Mój dom był dla mnie ogromnym potencjałem w pewne wejście w otaczający mnie świat. Jednak pomimo akceptacji rodziców, najtrudniejszy był moment, gdy konfrontowałam się z otoczeniem. Pamiętam takie sprzeczne emocje, gdy w kontrze stawało moje wewnętrzne świetne samopoczucie i samoocena z oceną i oczekiwaniami innych. To duże wyzwanie zrozumieć, że nie można przeglądać się w czyiś oczach, żeby zbudować swoją wartość. Ważne jest wsparcie i miłość bliskich, ale tylko nasza wewnętrzna siła obroni nas przed porównaniami, dopasowywaniem do standardów, czy też krytyką. Mamy prawo być inni i być po prostu sobą. 

Najtrudniejszą próbą dla kobiety jest okres dojrzewania i kształtowania swojej osobowości, atrakcyjności, ale przede wszystkim swojej wewnętrznej siły. 

Niestety największy wpływ w tym okresie mają nasi rówieśnicy, współcześni idole, media. Ten wpływ może być bardzo destrukcyjny, bo właśnie wtedy tworzą się kompleksy, z którymi potem walczymy całe życie. Myślałam o tym, jak wiele z nas żyje w cieniu wizerunku kobiety wykreowanej w mediach. W pogoni za tym ideałem tak naprawdę nie żyjemy własnym życiem, ciągle stawiając sobie ograniczenia. Wtedy pojawiła się w mojej głowie myśl, żeby moje zdjęcia pokazać jako dowód, że piękno nie jest zamknięte w żadnych granicach, można odnaleźć je w każdym, bez względu na rozmiar. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim się spodobają, ale pokazuję je, bo jeśli mogę zainspirować inne kobiety pozytywnym myśleniem o sobie, to z przyjemnością to zrobię. 

Poszłam jednak o jeszcze jeden krok dalej i postanowiłam skonfrontować temat akceptacji siebie z bardzo poważnymi problemami, które są konsekwencją jej braku. 

Nawiązałam kontakt z Fundacją Światło Dla Życia, która wspiera osoby cierpiące na anoreksję i bulimię oraz borykające się z chorobliwą otyłością. Te zaburzenia odżywiania wiążą się najczęściej z brakiem akceptacji i dramatyczną chęcią zmiany siebie. Okazuje się, że najczęściej chorują młode osoby, poniżej 20-tego roku życia. To pokazuje, jak wielki problem pojawia się na wczesnym etapie kształtowania wzorców. Nie chodzi tylko o te związane ze stylem życia, sposobem odżywiania, ale przede wszystkim z własną, niepodważalną przez nikogo wartością. Anoreksja i bulimia są chorobami duszy, niszczą ciało i umysł, a w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić do śmierci. W Polsce mało się mówi o tych chorobach, brakuje otwartości żeby rozmawiać o wspólnej odpowiedzialności za ten problem, bo to my tworzymy rzeczywistość, w której żyjemy. Dlatego postanowiłam opublikować swoje zdjęcia, żeby zwrócić uwagę na ten problem. Sam fakt, że ten wpis dotrze do kilkuset osób jest już wartością dla Fundacji. Im więcej z nas zacznie o tym mówić, tym większa jest szansa dotarcia do osób, które zamknięte w swoich myślach nie wiedzą, co zrobić ze swoimi problemami. 

Ważna jest też pomoc finansowa i to nawet na poziomie przysłowiowej złotówki. 

Fundacja organizuje turnusy terapeutyczne, które wymagają opłacenia psychologów, ekspertów i utrzymania ośrodka. Chciałabym przekazać 2 wybrane przez Was w głosowaniu zdjęcia na licytację, z której środki zostaną przekazane Fundacji. 2 osoby, które wygrają licytacje, otrzymają wydrukowane, oprawione i sygnowane zdjęcia. Myślę, że to może być wartościowa pamiątka wsparcia kobiet potrzebujących akceptacji i wiary w swoje piękno - bez granic. Na Facebooku Fajnainiechuda umieszczam 4 zdjęcia, z których chciałabym, abyście wybrali 2, głosując przez wpisanie numeru 1, 2, 3 lub 4. Fundacja zorganizuje licytację, o której już wkrótce będziemy informować na Facebooku. 

1.

2.

3.

4.

Więcej zdjęć z sesji możecie zobaczyć poniżej.









Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o działalności Fundacji Światło Dla Życia, wejdź na ich stronę www.swiatlodlazycia.org.pl lub obserwuj ją na www.facebook.com/FundacjaSwiatloDlaZycia

Elementy wybranych przeze mnie stylizacji: sweter Cubus / wianek H&M / halka & pończochy XL-ka.pl 

niedziela, 20 grudnia 2015

My winter MUST HAVE

Tym razem zapraszam Was na mój subiektywny przegląd rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie zimowego klimatu. Uwielbiam zapachy, ładne dodatki i detale, więc zakres tego przeglądu będzie dość szeroki... :) W tym roku muszę przyznać, że jakoś zgubiłam kilka tygodni grudnia... Nie upiekłam pierniczków i nie szalałam w świątecznej gorączce zakupów. Może to przez chorobę, której nie mogę się pozbyć już drugi tydzień, może przez intensywne wejście w nową pracę i brak czasu, a może dlatego, że w tym roku spędzam Święta w górach i ominie mnie ubieranie choinki, czy też robienie sałatki jarzynowej. ;) Jest mimo wszystko kilka rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie grudniowej atmosfery, zaraz Wam o nich opowiem...

Świąteczny sweter. 
Często tak mam, że od razu już z witryny widzę, jak jakaś rzecz uśmiecha się do mnie i wiem, że będzie nam razem dobrze. :) Tak było właśnie z tym czerwonym swetrem z H&M. Szukałam w tym sezonie takiego, który będę mogła nosić do spódnic, więc nie mógł być za duży i zbyt sportowy. Złoty renifer robi robotę w tym swetrze i sprawia, że stylizacja może być elegancka, ale również ciepła i przytulna. 


Świeczki zapachowe. 
Jestem już chyba od nich uzależniona. ;) Gdy tylko zaczyna się jesień z długimi wieczorami, mój dom oświetlony jest głównie świecami. Gdyby nie to, że moje ulubione świece są tak drogie, to byłaby to niezła oszczędność na prądzie. ;) Świece kupuję w Bath & Body Works, ale tylko gdy są w promocji, bo wydać 100zł na świecę jakoś mnie nie kręci. Czasem są promocje, w których możesz kupić dwie i dostać trzecią gratis, więc wtedy wychodzi sztuka za ok 60zł i to już jest deal. ;)



Przytulne dodatki. 
Mój ulubiony, zimowy koc z Home & You, spodnie dresowe z H&M i miły sweter to najlepsze rozwiązanie na zimowe dni. Uwielbiam w weekendy sportowy, luźny styl, moim ulubionym outfitem są spodnie dresowe i do tego mięciutkie i ciepłe buty Emu. Powiem Wam, że kolejny raz przekonuję się, że warto  jest inwestować w dobre rzeczy. Te buty noszę już 3 sezony i nie wyobrażam sobie lepszego wyboru na zimę. Zanim zdecydowałam się na zakup Emu, to testowałam jakieś inne tego typu marki, w tym UGG, ale szybko się niszczyły i robiły się z nich "kapcie". No i jeśli mowa o przytulnych dodatkach, nie mogę nie wspomnieć o ciepłych skarpetkach, rękawiczkach i czapce. Uwielbiam duże, wełniane czapki i zimowe wzory na swetrach i dodatkach. Dodają rzeczom jakiejś magii, a stylizacjom ciepła i uroku. 








Kosmetyki i pielęgnacja. 
W zimę wcale nie musimy rezygnować z fajnego, kobiecego wyglądu. Czapki mogą dodawać nam uroku lub wręcz pazura, w zależności jaki styl wybierzemy i mogą ukryć tzw. bad hair day. ;) Zimowy makijaż, to dla mnie głównie intensywne kolory ust i podkreślone oczy. Od kiedy moje rzęsy stylizuje Ola z Lash&Go, to w zasadzie nie wiele muszę robić, żeby oczy dobrze wyglądały. Już tak się przyzwyczaiłam do komfortu szybkiego makijażu, że nie wyobrażam sobie wrócić do codziennego szczotkowania maskarą. Natomiast jeśli chodzi o kolory ust, to jestem wierna czerwieni Lancome  i różowemu Clinique i od kilku sezonów stosuję te same szminki. W tym sezonie dostałam do testowania kosmetyki nowej marki Prestige, która wchodzi na polski rynek. Bardzo mi się spodobał kolor i konsystencja pomadki w kolorze intensywnej fuksji, którą właśnie widzicie na zdjęciu. W zimę też zmieniam zapach perfum na bardziej intensywny i słodki, od kilku lat używam perfum Thierry Muglera, Angel. Te akurat dostałam awansem na moje urodziny, które są w drugi dzień Świąt i zazwyczaj każdy spędza je ze swoimi rodzinami, więc ciężko je celebrować ze znajomymi. ;) Ja widzicie grudzień, to dla mnie miesiąc skumulowanej radości z podarunków, w sumie za cały rok. ;) Jeśli chodzi o pielęgnację, to w zimę również wybieram zapachy wanilii. Moim nowym okryciem jest balsam do ciała Bath & Body Works, który jest intensywnie pachnący i nawilżający. Nie wiem jak Wam, ale mi w zimę bardzo się wysuszają ręce i dopiero krem tej samej serii mi pomógł. Stosuję go też już drugi lub trzeci sezon i też poluję na promocje, kiedy można kupić drugi za 50%. 



Świątecznie i wyjątkowo. 
Na tyle okazji, które kumulują się w grudniu, warto mieć coś szczególnego w szafie. Ja w tym sezonie zakochałam się w bardzo prostej i klasycznej sukience "pensjonarce", marki Maua. W tym roku z pewnością założę ją na Wigilię, ma w sobie coś uroczystego i nie przesadzonego. Warto też zadbać o bieliznę, aby czuć się wyjątkowo i świątecznie. Przecież to ona jest najbliższa naszemu ciału. :) Nie wiem, czy też tak macie, ale jeśli mam na sobie pończochy, to zupełnie inaczej się czuję. Muszą jednak być dobrej jakości, żeby nie robiły z ud efektu szynki lub nie rolowały się jak obwarzanki. ;) Ja w tym sezonie wybrałam postawiłam na klasykę również w bieliźnie. Te urocze pudełka, które widzicie na zdjęciu są ze sklepu internetowego XL-ka.pl. Wygodne, wykończone piękną koronką pończochy i halka modelująca sylwetkę, to dwie rzeczy, które dodadzą nam pewności siebie na przykład w sylwestrowy wieczór. No i moja ulubiona, czarna koszulka nocna z miękką koronką wokół dekoltu. Jest kobieca, zmysłowa, jednocześnie prosta, bawełniana i wygodna. Są jeszcze białe koszule i chyba się na nią skuszę. 



Klimat
I na koniec mojego przeglądu chyba to, co jest najważniejsze, czyli atmosfera. :) Udaję, że nie zauważam braku śniegu za oknem i w domu celebruję tworzenie przytulnego, świątecznego klimatu. Mam kilka gadżetów, którymi uwielbiam dekorować mieszkanie. Są wśród nich lampki z białym światłem, biały wieniec wiklinowy, czerwone skarpety "Mikołaja" i oczywiście wspomniane już świece. Co rok rytualnie organizuję wieczory filmowe, na których co rok oglądamy te same filmy. :) Są wśród nich typowo świąteczne i zimowe produkcje, jak: To tylko miłość, Rodzinny dom wariatów i Listy do M, a z moim synkiem z przyjemnością oglądam Krainę lodu. 


czwartek, 3 grudnia 2015

Maua czarna

Nie spodziewałam się, że w samym centrum Warszawy przeniosę się w taki niepowtarzalny klimat... Znałam to miejsce już jakiś czas, ale ta stylizacja i jesienna aura przeniosła mnie w jakąś niezwykła atmosferę. Chyba jest to moja ulubiona sesja, mam nadzieję, że Wy również ją polubicie i przeniesiecie się ze mną w ten pensjonarski klimat.;)

Takiej sukienki szukałam miesiącami. I już dokładnie wiedziałam do czego ją założę, więc gdy w końcu stałam się jej posiadaczką, nie miałam kłopotu z dobraniem dodatków. Czerwona szminka i szpilki dodają tej grzecznej stylizacji trochę temperamentu. Jak dla mnie okazji na które można założyć tę sukienkę jest wiele, ja między innymi wystąpię w niej na Święta. :) Możecie spokojnie nosić ją również do pracy, tylko dodać stonowane dodatki. 

Całość stylizacji przełamałam złotą torebką i zegarkiem, które co prawda stanowią detale, ale jak już wiecie są dla mnie bardzo ważne. ;) Kopertówka jest od Sary von Steiner, której prace charakteryzują się pięknym środkiem, miękką skórą i przede wszystkim bardzo prostym, ale eleganckim designem. Takie duże kopertówki są bardzo praktyczne, ten model ma do tego pasek więc będzie idealna na wyjścia, w których nie musimy ograniczać się do szminki i telefonu. ;)









 





Sukienka: Maua
Kopertówka: Sara von Steiner
Szpilki: Marks and Spencer
Płaszcz: Reserved
Zegarek: Michael Kors

Dziękujemy Cafe Lorentz za gościnę! 

niedziela, 29 listopada 2015

#białysweter

Macie swój ulubiony, zimowy sweter? 

Ja w zeszłym roku znalazłam swój. Dzisiaj chcę Wam pokazać jak biały, ciepły sweter można połączyć w eleganckim looku, który spokojnie możecie założyć w piątek do pracy lub na weekendowe wyjście na kawę. 

Według mnie biały sweter to must have, który nadaje super przytulny klimat jesienno-zimowym stylizacjom. Długo szukałam takiego klasycznego swetra z warkoczowym splotem. Chciałam żeby był biały, miękki, miły i odpowiednio długi, bo planowałam go nosić do leginsów. No więc łatwo nie było znaleźć ideału, ale w końcu trafiłam na taki w KappAhlu. W tym sezonie widziałam podobne, link znajdziecie pod zdjęciami. 

Leginsy już widzieliście we wpisie z białą koszulą. Buty kupiłam w H&M, są moim hitem sezonu. Pasują do spódnic (przykład innej stylizacji znajdziecie tutaj), sukienek, jeansów, leginsów, nie spodziewałam się takiej radości za 129,90zł. ;) Płaszcz kupiłam w Reserved 2 sezony temu. Uwielbiam go, jest w dobrym stanie po kilku praniach i bardzo intensywnym noszeniu. Widzieliście już go we wpisie z jeansową sukienką.

W tym sezonie planuję kupić kolejny sweter, który tym razem będę nosić do spódniczek. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła się z Wami podzielić rezultatem poszukiwań. :)


 

 


   

Sweter: KappAhl (podobny znajdziecie tutaj)
Leginsy: C&A
Buty: H&M
Płaszcz: Reserved
Torba: Obag (OhMyBag)

niedziela, 22 listopada 2015

Maua szara

Jak wiecie zostałam niedawno zaproszona do odwiedzenia atelier Maua, z którego wyjechałam z dwiema sukienkami i nową wiedzą o swojej sylwetce. :) Od teraz już wiem, że mam sylwetkę "kolumnę" i już rozumiem o co chodzi, jak mówi się posągowa uroda. ;) Sukienki Maua są bardzo klasyczne, proste i eleganckie. To coś, czego brakuje często w naszych szafach, bo szukamy w sklepach fajerwerków, a według mnie to nie ma sensu. Dzisiaj chcę Wam pokazać, jak można zbudować efekt fajerwerków bazując na szarej, prostej, trochę wręcz biurowej sukience. Ci, którzy mnie już znają, wiedzą, że uwielbiam łamać klasyczne ubrania kontrastowymi i odważnymi dodatkami. I w tym przypadku od razu miałam taki pomysł, żeby dodać trochę awangardy przez różowe dodatki, które kocham. ;) 

Powiem Wam, że jeśli chodzi o to dopasowanie kroju do sylwetki, to na serio coś w tym jest. Jak przymierzyłam kilka sukienek, to faktycznie najlepiej czułam się i wyglądałam w tych, które były szyte na taką sylwetkę, jak moja. Ponieważ w sklepach spotykamy rzeczy, które są szyte uniwersalnie "dla każdego", to nie dziwne, że wychodzimy z zakupów sfrustrowane, gdy coś nie wchodzi nam na biodra lub ramiona. Ten temat dostrzegły założycielki marki Maua i postanowiły wokół tego zbudować filozofię sklepu. Myślę, że bardzo trafiony koncept w branży plus size. Zachęcam Was, abyście odwiedziły punkt Maua na najbliższych targach, które odbędą się 4-5 grudnia w Warszawie w centrum handlowym Plac Unii City. To naprawdę inspirujące kobiety z ogromną wiedzą i z pewnością dowiecie się od nich dużo o stylizacjach.

To, co chcę pokazywać w swoich stylizacjach, to uniwersalność rzeczy, które wybieram. Czasem warto zainwestować w dobre i klasyczne ubrania oraz dodatki, które potem możemy zestawiać i wykorzystywać w przeróżnych kombinacjach. Lepiej mieć w szafie mniej rzeczy, a lepszych, niż przepełnioną ubraniami, które w zasadzie leżą nie używane. Ja mam bardzo mało ubrań, każdy kto mnie odwiedza zawsze pyta, gdzie je trzymam. ;) Dzięki temu, że je na bieżąco selekcjonuję, nie mam kłopotu z wyborem, wiem czym dysponuję i łączę je w różne kombinacje. 

Tak więc zachęcam Was do inwestowania w klasykę, dobrze dobrane kroje, dobrej jakości dodatki.


 


 




Sukienka: Maua (tutaj link)
Torebka: Sara von Steiner (tutaj link)
Buty: Marks and Spencer
Rajstopy: Calzedonia
Naszyjnik: AliceJo (tutaj link)
Bransoletka: Minty Dot (tutaj link)
Płaszcz: XL-ka (tutaj link)

Dziękujemy Trattori Rucola na ul. Kruczej za gościnę! :)